Usłyszałam znajomy pisk, odwróciłam się w kierunku, z
którego dobiegał i zobaczyłam wyrazistą,
przesadnie dużą, kwiecistą kokardę, zdobiącą długie włosy blondynki, biegnącej
w moją stronę. Sekundę później, nim zdążyłam się przygotować, poczułam, jak rzuciła
się na mnie z impetem, a jej ręce oplotły mi szyję. Ledwo dałam radę ustać na
nogach.
— Amanda, to się dzieje naprawdę — niemal zapiszczała moja
przyjaciółka.
— Tak, koniec z nauką i egzaminami — odpowiedziałam z
szerokim uśmiechem na ustach.
Dziś
odebrałyśmy nasze dyplomy. Alex ukończyła fotografię. Od dziecka wiedziała,
czym się zajmie w życiu. Jej ojciec prowadził dobrze prosperujące studio fotograficzne,
które niedługo miała przejąć jego córka. Ona naprawdę to kochała i była w tym
świetna.
Ja ukończyłam kierunek „obraz multimedialny”. Zawsze
chciałam brać udział w przygotowywaniu od podstaw i wdrożeniu różnych strategii
budowy wizerunku dobrych marek. Ten cały e-marketing i kampanie reklamowe,
dawałyby mi poczuć, że miałam wpływ na to, jak inni odbierali daną firmę,
liczyliby się z moją opinią i ulegaliby moim sugestiom. Kontrola to jedna z
wielu obsesji, które mnie prześladowały. Być może wynikało to z dość niskiej
samooceny, jak twierdziła Alex, lecz jak dla mnie, to po prostu nie lubiłam
chaosu.
— Mamo, tato! — zapiszczała Alex ponownie, wyrywając mnie z
zamyślenia i rzuciła się, tym razem, na szyje swoich rodziców.
— Kochanie, jesteśmy z ciebie dumni — zaszlochała mama
przyjaciółki, jej oczy były błyszczące od łez ze wzruszenia.
— Dzień dobry — przywitałam się z uśmiechem, choć czułam
żal, że moja mama nie znalazła czasu, aby tu ze mną być, nie znalazła go nawet,
żeby zadzwonić.
— Dzień dobry Amanda, nasze gratulacje — rzekł ojciec Alex.
— Dziękuję — odpowiedziałam.
— Czekasz na swoich rodziców? — zapytała pani Green.
— Niestety moja rodzina nie mogła przyjechać. — W moim
głosie dało się wyczuć smutek i rozczarowanie, choć bardzo starałam się to
ukryć.
— Może zjesz z nami obiad? — zaproponował pan Green. — Zabieramy
naszą małą dziewczynkę do restauracji, żeby uczcić dzisiejszy dzień —
kontynuował.
Oni naprawdę się kochali i wyglądali na szczęśliwych, musiałam to
przyznać, choć z odrobiną zazdrości.
— Dziękuję, ale pojadę do domu i zacznę przeglądać oferty
pracy — odpowiedziałam z niewielkim, grzecznym uśmiechem. — Restauracja, w
której aktualnie pracuję, za tydzień zostanie zamknięta. Poza tym, ukończenie
szkoły to dobry moment na zmiany. Prawda?
— Masz rację kochanie, to dobry moment — rzekła pani Green.
Co prawda
czułam się przygnębiona i samotna, w tak ważnym dla mnie dniu, ale nie chciałam
przenosić swojego żalu na innych. Oni powinni cieszyć się sobą i sukcesem Alex,
a nie pocieszać mnie. A poza tym powinnam iść za ciosem i nie czekać z
poszukiwaniami wymarzonej, lepiej płatnej pracy.
Złapałam
taksówkę i podałam kierowcy adres. Całą drogę zastanawiałam się nad swoimi
emocjami. Jeszcze kilka tygodni temu czekałam na ten dzień z utęsknieniem. Wyobrażałam
sobie swoją radość i dumę z samej siebie, że udało mi się ukończyć studia, że
poczułam się wolna i choć odrobinę spełniona. Tymczasem nic takiego nie czułam,
bo nie miałam z kim dzielić radości, nikt nie był ze mnie dumny. Oczywiście
byłam zadowolona, ale to zwykłe zadowolenie, a może po prostu ulga.
Wróciłam do
domu. Weszłam do niezbyt dużej, jasnej kuchni z białymi, lakierowanymi szafkami.
Wyjęłam kubek i postawiłam na czarnym blacie wyspy, która oddzielała to
pomieszczenie od salonu. Zrobiłam sobie kawę, kochałam kawę. Nie chodziło o
uzależnienie, uwielbiałam jej aromat i smak. Usiadłam na dużej szarej kanapie.
Cały salon był dość duży, utrzymany w takiej kolorystyce, jak reszta
pomieszczeń, biel, czerń i szarości, z kilkoma dodatkami w kolorze miętowym.
W
urządzeniu mieszkania pomogli nam rodzice Alex. Zawsze ją rozpieszczali i
spełniali wszystkie zachcianki. Ciągle traktowali jak małą córeczkę, co
zdarzało jej się wykorzystywać, niekiedy z premedytacją.
Do wyjścia do klubu zostało mi
jeszcze kilka godzin, więc sięgnęłam po laptopa i rozpoczęłam wyszukiwanie ofert
pracy. Zapisałam kilka ciekawszych. Jedno ogłoszenie szczególnie zwróciło moją
uwagę, zostało wystawione przez firmę, którą interesowałam się już od jakiegoś
czasu. Podczas godziny spędzonej przed ekranem natknęłam się na nie trzy razy.
ROUTE AGENCY to chyba
największa agencja interaktywna w całych Stanach. Miała ogromną renomę, a praca
tam to marzenie. Poszukiwali kogoś do tworzenia obrazów multimedialnych oraz
kampanii reklamowych i budowy wizerunku. Idealnie, to właśnie moje marzenie.
Kliknęłam link, wypełniłam aplikację, co chwilę mi zajęło, i wysłałam. Nie do
końca wierzyłam, że uda mi się dostać tę pracę, ale postanowiłam nie
przepuszczać żadnej okazji. Może mieli programy dla stażystów.
Niezwłocznie
udałam się pod prysznic. Gdy skończyłam, do domu wróciła Alex, widocznie
rodzinny obiad się nie przeciągał. Mieszkałyśmy razem od początku studiów.
Zaprzyjaźniłyśmy się niemal od razu. To chyba prawda, że przeciwieństwa się
przyciągały. Ona wiecznie pełna energii, trochę roztrzepana, spontaniczna i
odrobinę infantylna. Ja natomiast poukładana, zawsze przygotowana, rozważna,
mentalna czterdziestka. Po prostu nuda, żadnego szaleństwa.
— Amanda? — Usłyszałam głos przyjaciółki.
— W sypialni — odpowiedziałam.
— Jak idą przygotowania? — spytała z uśmiechem, zaglądając
przez drzwi i nakręcając blond loka na palec. Była jak zwykle optymistyczna, a
jej wielkie, niebieskie oczy błyszczały.
— Świetnie. Wszystko pod kontrolą, niedługo będę gotowa –
rzekłam, zastanawiając się, co na siebie włożyć.
— Super. To ja lecę się ogarnąć — rzuciła szybko i wybiegła
z mojej jasnej, niezbyt dużej sypialni.
Udałam się
do łazienki. Nie wiem, czemu lubiłam to pomieszczenie. Może dlatego, że mogłam
tu być kompletnie sama, a może dlatego, że było pełne kontrastów. Podłogę
pokrywały ciemne, grafitowe płytki, natomiast ściany białe kafelki. Dodatki w
różnych odcieniach szarości dopełniały wystrój.
Postawiłam
na zwykły makijaż. Dość duże niebieskie oczy podkreślił eyeliner i tusz do rzęs, na twarzy pojawił
się puder i odrobina różu, aby podkreślić kości policzkowe. Postanowiłam tylko
niezbyt pełne usta pociągnąć czerwoną szminką, by je uwydatnić.
Zdecydowałam się na czarną dopasowaną
sukienkę w stylu bandage, podkreślającą wąską talię, opinającą zbyt krągłe
pośladki. Choć wiele osób uważało to za atut, dla mnie moja pupa była powodem
kompleksów. Miałam wrażenie, że podczas chodzenia trzęsła się cała, co zwracało
uwagę ludzi nawet wtedy, kiedy chciałam tego uniknąć. Ciemne włosy zostawiłam
naturalnie falowane.
Weszłam do
salonu. Na dużej trzyosobowej sofie siedziała już Alex, odłożyła kieliszek z
winem na biały stolik przed sobą.
— Gdzie Jack? — spytałam.
Jack to chłopak Alex. Byli parą
od dwóch lat i niedługo planowali zamieszkać razem, pozostawiając mnie samą.
Choć znacznie się różnili, to świetnie uzupełniali. Gdy Alex, dusza
towarzystwa, przesadziła z szaleństwami i narobiła kłopotów, to Jack zawsze potrafił
załagodzić sytuację. Natomiast gdy Jack zamartwiał się o wszystko, to Alex
potrafiła go rozweselić i rozbawić tak, że zapominał o wszystkich kłopotach. Od
kiedy się spotykali to mój obowiązek pilnowania jej, spadł na niego.
— Spotkamy się na miejscu, będzie z kumplami. Może któryś
wpadnie ci w oko — puściła oczko. — Nick jest bardzo przystojny i
odpowiedzialny. Sprawdź go, pasowalibyście do siebie — kontynuowała. Poczułam,
jak szturchnęła mnie w bok i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
— Tylko z nikim mnie nie swataj, nie potrzebuje faceta — rzuciłam
poważna i podkreśliłam swoją wypowiedź podniesieniem palca wskazującego i
zwężeniem oczu.
— Amanda, kto mówi o związku? Mam tylko nadzieję, że dziś nie wrócisz do
domu sama — zażartowała i zaczęła się głośno śmiać.
— Tia… czerwony to twój kolor, wiesz? Ślicznie wyglądasz w
tej kiecce — odpowiedziałam, stawiając na zmianę niewygodnego tematu.
Tym razem jej znak
rozpoznawczy, jakim była pokaźna kokarda na głowie, była koloru czarnego, co
świetnie się komponowało z czerwienią seksownej sukienki.
Przecież
dobrze wiedziała, że jednorazowe przygody to nie dla mnie. To nie mieściło się
w ramach mojego zaplanowanego i poukładanego życia.
Na miejsce dotarłyśmy taksówką.
Po wejściu do clubu w pierwszej kolejności przywitał nas mrok, głośna muzyka i
ciężkie powietrze przepełnione dymem nikotynowym, oparami alkoholu i potu.
Oświetlenie było przygaszone, nad parkietem tylko migały światła stroboskopu na
zmianę z kolorowymi punktami biegającymi po spoconych, mokrych ciałach
tańczących ludzi.
Nim zdążyłam
się dobrze rozejrzeć, między mną a Alex stał już Jack i prowadził do stolika.
Po dotarciu we skazane miejsce dostrzegłam dwóch mężczyzn, siedzących przy owym
stoliku, którzy natychmiast podnieśli się, jak tylko do nich dotarłyśmy.
— Ben. — Uścisnęłam wyciągniętą rękę, jednego z mężczyzn,
który właśnie się przedstawił.
Pomimo przygaszonego światła, wyraźnie
zobaczyłam mocno wybielone zęby, które prawie oślepiały podczas uśmiechu. Dało
się zauważyć, że facet bardzo dużo czasu poświęcał na swój wygląd i wizerunek.
Miał idealnie ułożone włosy, bezbłędnie przystrzyżony zarost oraz był mocno opalony,
niekoniecznie naturalnie. Przesadnie
wystylizowany, sprawiał wrażenie niedowartościowanego, jakby próbował coś w ten
sposób udowodnić lub nadrobić.
— To Nick — wskazał Jack na chłopaka, który od razu zwrócił moją uwagę swoją osobą.
Miał w sobie coś, co przyciągało. Jego ciemne loki do ramion nadawały mu chłopięcości, jednocześnie
sprawiał wrażenie zdecydowanego, pewnego siebie i urzekająco męskiego. Był dla
mnie zagadką.
Chłopak podszedł i
niespodziewanie pocałował w policzek, co mnie zaskoczyło i w niezrozumiały
sposób wydało się zupełnie naturalne. Zupełnie, jakbyśmy znali się od dawna.
Położył rękę na moim ramieniu i poprowadził na miejsce, gdzie miałam usiąść.
Jego dotyk nie był dla mnie niezręczny, wręcz przeciwnie, był bardzo przyjemny,
dziwnie kojący i nawet elektryzujący, miałam wrażenie, że był czymś normalnym,
czymś… czymś na miejscu.
Gdy już wszyscy usiedli, Nick
oświadczył, że zamierzał udać się po pierwszą kolejkę piwa. Jednak zanim
odszedł od stolika, podszedł barman i postawił kolorowego drinka przede mną,
mówiąc, że to od pewnego pana. Byłam odrobinę zaskoczona, ale przecież takie
przypadki były popularnym zagraniem ze strony facetów. Podziękowałam, a Nick
kontynuował wyprawę po alkohol. Widziałam w jego oczach delikatny zawód.
— Am, od kogo ten drink — spytała Alex, pytające oczy reszty
skierowały się w moją stronę.
— Nie mam pojęcia — odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
słodko.
Pociągnęłam
łyka przez różową słomkę, wtedy dołączył do nas Nick wraz z barmanem i rozdali
alkohol reszcie. Chłopak usiadł obok mnie. Rozmawialiśmy o pierdołach, o nas.
Czułam się przy nim zrelaksowana, nie było zakłopotania ani niezręcznego
milczenia. Moja przyjaciółka niemal bez przerwy siedziała wtulona w swojego
faceta i wpatrywała się w niego maślanymi oczami.
Byłam tak
pochłonięta rozmową, że nawet nie zauważyłam, kiedy Ben zniknął. Poczułam się
nieswojo, dopiero teraz dotarło do mnie, że go odtrąciliśmy, nieświadomie.
— Jack skoczy po piwo — usłyszałam delikatnie piskliwy głos
Alex, która starała się przekrzyczeć muzykę. — A my idziemy do toalety —
stwierdziła, więc nie mogłam się nie zgodzić, a poza tym mój pęcherz domagał
się już wizyty w tamtym miejscu.
Po dotarciu
do łazienki przyjaciółka nie traciła czasu, od razu rozpoczęła swoje
przesłuchanie. Chciała wiedzieć wszystko.
— I jak z Nickiem? Co o nim myślisz? — zaczęła mnie
bombardować, była podekscytowana i autentycznie ciekawa.
— Fajny chłopak — odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
perfidnie.
— Fajny? I już? Szczegóły dawaj! — zażądała, podekscytowana.
Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Zaczęłam mieć podejrzenia, że to ukartowana
próba swatania dlatego postanowiłam potrzymać ją w niewiedzy.
— Fajny. I już — rzekłam spokojnie, jednak ciągle
uśmiechnięta. — To co, parkiet?
— Ale wiesz, że ci tego nie odpuszczę, prawda? — nie dawała
za wygraną. — Wszystko z ciebie wyciągnę. Jutro.
Wróciłyśmy
do stolika, gdzie czekała już na nas nowa dostawa drinków. Znów wszyscy mieli
piwo, a na mnie czekał kuszący drink. Spojrzałam pytającym wzrokiem na chłopaka
swojej przyjaciółki. Ten tylko uniósł ramiona i podniósł ręce w geście mówiącym
„ja nic nie wiem”. Przy swoim trunku dostrzegłam niewielką kartkę, chwyciłam ją
i przeczytałam.
Baw się
dobrze Mała.
Dostrzegłam,
jak Nick zaglądał mi przez ramię i starał się przeczytać treść, na co mu
pozwoliłam. Rozejrzałam się dookoła. Szukałam kogoś, kto się do mnie
uśmiechnie, kiwnie głową albo da jakikolwiek znak. Byłam ciekawa, kto był
sponsorem mojej dzisiejszej zabawy. Przecież powinien się ujawnić, nikt nie
robił takich rzeczy bez podtekstów.
Taka sytuacja łechtała moje ego, lecz
jednocześnie niepokoiła, zawsze do tej pory koleś ujawniał się przy pierwszym
postawionym drinku. Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy i po prostu
dobrze się bawić.
— Idziemy tańczyć — krzyknęłam do reszty, na tyle głośno,
żeby przekrzyczeć muzykę, aby mogli mnie usłyszeć.
Wszyscy
przytaknęli. Wypiłam kolorową ciecz duszkiem. Wiedziałam, że to ryzykowne
posunięcie, ale chciałam się dziś wyluzować. Wstałam i poczułam delikatne
zawroty głowy, obraz odrobinę zaczął się rozmywać. Miałam słabe możliwości,
jeśli chodziło o alkohol.
Nick
chwycił mnie za rękę i udaliśmy się na parkiet. Cały czas trzymał się blisko
mnie, nie pozwalając żadnemu mężczyźnie na zbliżenie się. Podobało mi się to
ale miałam nadzieję, że w tańcu ujawni się mój „cichy adorator”. A w taki
sposób to się nie mogło udać.
Z każdą minutą Nick stawał się coraz śmielszy.
Tańczył ze mną, utrzymywał bliski kontakt cielesny, co było zaskakująco
przyjemne. Jego ręce coraz śmielej wędrowały po moich plecach, ramionach,
biodrach, a ja czerpałam coraz większą frajdę z przebywania z jego bliskim
towarzystwie.
Wracając do
stolika, byliśmy już po kolejnej dawce magicznego napoju, ja oczywiście
darmowego. Szum w mojej głowie był już mocno odczuwalny. Powoli zmierzałam do
swojej granicy, wiedząc o tym, zdecydowałam się na ostatnią kolejkę. Chłopcy
właśnie wracali z piwem, Nick podał mi jedno do ręki, jak tylko je chwyciłam,
dosłownie z podłogi wyrósł barman.
— Przykro mi, ale tego już dziś nie tkniesz — zabrał mi
kufel z dłoni i na jego miejsce wcisnął szklankę z pomarańczową cieczą i tak
szybko, jak się pojawił, tak samo szybko zniknął.
Stałam
oniemiała, zaskoczona, zszokowana. Zaczęła buzować we mnie złość. Jak ktoś
obcy, kto nawet się nie przedstawił, śmiał decydować za mnie. Straciłam chęć do
dalszej zabawy. Miałam ochotę wrócić do domu.
Usiedliśmy,
nikt nawet nie odważył się skomentować całej sytuacji. Wszyscy widzieli, że
byłam na pograniczu wybuchu. Starali się rozluźnić atmosferę, żartować, ale mój
dobry humor zniknął bezpowrotnie tego wieczora.
— Wracam do domu — powiedziałam nagle. — Straciłam ochotę na
zabawę.
— Odwiozę cię —
zaproponował Nick. A ja zgodziłam się automatycznie, chciałam tylko jak
najszybciej znaleźć się w łóżku.
Będę czepliwa, bo lubię być czepliwa xD Tekst jest niewyjustowany!
OdpowiedzUsuńAlex daje przyjaciółce typowe rady, radzi jej zrobić inaczej niż sama zrobiła, pomimo że ona jest szczęśliwa. Mianowicie doradza Amandzie kogoś kto by do niej pasował, kogoś podobnego do samej Amandy. Alex wybrała faceta, który jest od niej zupełnie inny, który do niej właściwie nie pasuje. Dlaczego tego samego nie doradza przyjaciółce?
Dziwię się, że Nick, który taki był za Amandą, nie poszedł do barmana z pretensjami. Sama Amanda nie poszła się kłócić o swoje. Ja bym nie ustąpiła, nie dałabym sobą rządzić obcemu facetowi.
Tak, tekst jest niewyjustowany, trudno się nie zgodzić XD obiecuję to poprawić.
UsuńAlex, przede wszystkim, radzi Amandzie, żeby się dobrze bawiła :) a nie związek z Nickiem. Może odrobinę liczy, że coś z tego wyjdzie,jednak plan na ten wieczór to zabawa.
Co do Nicka i jego zachowania, a raczej braku reakcji z jego strony, to dość oczywiste. Poznali się zaledwie kilka godzin wcześniej, tak naprawdę nie miał prawa ingerować w drinki od innego faceta. Mógł jedynie starać się zwrócić uwagę Amandy na siebie :)
A czemu sama Amanda nie zareagowała? Tak naprawdę też tego nie rozumiem XD ja w jej sytuacji postąpiłabym kompletnie inaczej, ale ona taka właśnie jest. Pomimo że stara się być asertywna, to nie zawsze jej wychodzi. Nie zawsze potrafi walczyć o swoje. Może liczyła, że to jednorazowa sytuacja i nie ma potrzeby robić burzy.