piątek, 15 września 2017

ROZDZIAŁ 2 część 1


Gdy weszłam do domu, Alex stała przy kuchennej wyspie i przygotowywała posiłek. Muszę przyznać, że zapach był cudowny.
— Hej — uśmiechnęła się szeroko. — Robię nasze ulubione danie, carbonara. Pomyślałam, że uczcimy twoją nową pracę. — Właśnie rozkładała makaron na talerze — Siadaj. Jak poszła rozmowa? Opowiadaj szybko!
— Jak by to powiedzieć? MA – SA – KRA!!! — usiadłam przy stole i poczułam łzy w oczach. — Nigdy nie przeżyłam tak niezręcznej i kłopotliwej sytuacji.
Zjadłyśmy, a ja opowiedziałam wszystko, lecz trochę ocenzurowaną wersję. Sama nie wiedziałam, co myśleć o całej sytuacji. Czy wypowiedź mężczyzny miała podtekst erotyczny? Czy tylko to sobie wyobraziłam? Czy po prostu chciałabym, aby tak było?  
— Nie martw się — powiedziała, przytulając mnie mocno do siebie, w matczyny sposób, tak, że moja głowa przylegała poniżej jej szyi. — Na pewno znajdziesz coś tak samo fajnego. Pomogę ci przeglądać ogłoszenia — dodała, nadal głaszcząc mnie po głowie.
— Dzięki, jakoś sobie poradzę. — Uwielbiałam ją, zawsze mogłam na nią liczyć, zresztą ona na mnie też. — To było takie dziwne, nigdy nie byłam aż tak zawstydzona.
— Ale musisz przyznać, że bardzo zabawne — Alex zaczęła się głośno śmiać. — Perfekcyjna, dokładna Amanda przyłożyła drzwiami w nos pana prezesa. Szkoda, że tego nie widziałam. Od dziś chodzę z tobą na wszystkie rozmowy — zażartowała. 
Teraz ja też wybuchłam śmiechem i wymknęłam się z jej objęć.
— Uciekam, muszę iść do pracy, póki jeszcze ją mam — powiedziałam z uśmiechem i udałam się do sypialni, nie czekając na odpowiedź.
Szybko się ubrałam i pognałam do restauracji, starając się nie myśleć o wcześniejszej wpadce, co było bardzo trudne. Gdy tylko weszłam do środka, od progu przywitała mnie Ana.
— Cześć Amanda, Tom prosi, żebyś zajrzała do niego, do biura — powiedziała.
— Hej.  Dobra. Coś się stało? – zapytałam. — Powinnam się martwić?
— Nie. Nie wiem. Ma dobry humor, raczej się nie martw — wzruszyła ramionami z uśmiechem, po czym udała się w stronę kuchni, a ja ruszyłam zaraz za nią, kierując się do biura.
Zapukałam do drzwi i po chwili weszłam do środka niepewnie. Kompletnie nie wiedząc, czego się spodziewać.
— Amanda — spojrzał na mnie szef, a na twarzy rozkwitł mu uśmiech.
Wszystkie niewielkie obawy, jakie mnie dopadły wcześniej, teraz ulotniły się, miałam nadzieję, bezpowrotnie.
— Cześć Tom, wzywałeś mnie? — zapytałam, odwzajemniając uśmiech.
— Mam dla ciebie pewną propozycję. Siadaj. — wesoło poruszał brwiami i wskazał ręką na krzesło naprzeciwko zmęczonego już biurka.
Zawsze pracowników traktował jak kumpli, przez co wszyscy go lubili, ale nie cieszył się zbyt dużym autorytetem.
— Słucham dalej, brzmi interesująco — poprawiłam się na krześle, już kompletnie rozluźniona.
— Mój znajomy otwiera kolejną restaurację niedaleko stąd. Potrzebuje dobrych, sprawdzonych pracowników, a ty jesteś najlepszym pracownikiem, jakiego mam. Ponieważ za kilka dni i tak zamykamy to miejsce — ciągnął dalej. — Pomyślałem, że mogłabyś przejść do niego już od jutra. Co ty na to? — spojrzał na mnie niepewnie.
— Dziękuję, że o mnie pomyślałeś — uśmiechnęłam się szerzej. — Jeśli nie masz nic przeciwko, to oczywiście chciałabym spróbować. 
Nadal zamierzałam poszukać innej pracy, ale na razie zadowoliłabym się tym, co było.
— Ekstra, w takim razie prześlę ci adres i wszystkie szczegóły na e-mail.

KILKANAŚCIE GODZIN PÓŹNIEJ

W pracy byłam punktualnie o godzinie dziesiątej. Wnętrze było bardzo eleganckie, jasne i stylowe. Królował kolor biały niemal wszędzie, na stołach, ścianach, podłodze. Jedyny element kolorystyczny to żywe kwiaty na stołach i część ścian z cegły. 
Ben, mój szef, prowadził sieć restauracji, ta okazała się jedną z czterech, którymi zarządzał. Okazał się fajnym, pogodnym facetem, budzącym zaufanie i sympatię. Jednocześnie, dało się wyczuć respekt pracowników do niego. Pomyślałam, że dobrze będzie nam się razem pracowało, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Na początku obgadaliśmy wszystkie zasady panujące w jego restauracjach, dogadaliśmy szczegóły dotyczące mojego wynagrodzenia, godzin pracy, ubioru, a następnie przedstawił mnie innym pracownikom i wyszedł.
Jeden z kelnerów, Martin pokazał mi, które stoliki należały do mnie tego dnia, wskazał, gdzie mogę znaleźć potrzebne rzeczy. Nie czułam żadnego stresu, jedynie podenerwowanie i ekscytację, jaką się czuło podczas nowego wyzwania. Być może tak się działo, bo miałam świadomość, że to praca tymczasowa. Przecież już byłam w trakcie poszukiwań nowej.
Jeszcze dość wczesna godzina powodowała brak dużej ilości klientów, więc nie mieliśmy zbyt dużo pracy. Poczułam wibracje telefonu, wiadomość.
Od: Nick
Hej księżniczko. Widziałem Cię dziś na ulicy. Wpadłem do restauracji, w której mówiłaś, że pracujesz. Nie było Cię tam… Może dasz się zaprosić dziś na kolację?
Od: JA
Hej przystojniaku. Już nie pracuję w tamtej restauracji, dziś jestem pierwszy dzień w nowej pracy. Nie wiem, jak długo tu zostanę, więc dziś kolacja raczej odpada. Może jutro?
Od: Nick
W takim razie trzymam kciuki, jestem pewien, że oczarujesz wszystkich i rozwalisz na łopatki, tak jak zrobiłaś to ze mną. Jutro przyjadę po ciebie o 8. Pasuje?
Od: Ja
Przestań, bo się zarumienię, a chciałabym uchodzić za pewną siebie ;)  Świetnie, do zobaczenia jutro :*
Kontrolnie rozejrzałam się po Sali, obiegłam wzrokiem „swoje” stoliki. Nikogo nie było. Niedługo lunch, będę mogła pokazać, co potrafię – pomyślałam.
— Martin wychodzę na sekundę, zaraz wracam — powiedziałam do nowego kolegi.
— Spokojnie, jeszcze nie ma zbyt dużo pracy — uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
Wróciłam po dosłownie trzech minutach i dostrzegłam, że przy stoliku siedział mężczyzna. Sięgnęłam po notesik i ołówek i ruszyłam po swoje pierwsze zamówienie. Podeszłam do stolika, to był ON! Mój były niedoszły szef, pan prezes. Ręce zaczęły mi drżeć i poczułam przypływ gorąca.
— Dzień dobry. Czy mogę przyjąć zamówienie? — uśmiechnęłam się grzecznie i przyjaźnie, najbardziej profesjonalnie, jak tylko potrafiłam.
Starałam się panować nad głosem, by nie dało się usłyszeć drżenia. Jeden, w dodatku pierwszy klient, sprawił, że zaczęłam odczuwać stres, od rana praktyczne nieobecny, aż dotąd.
— Czarna kawa i jagodzianka — wyrzucił z siebie komendę, nawet na mnie nie patrząc, była szansa, że nie zorientował się, kim byłam.
— Tak jest, proszę pana — odpowiedziałam i ledwo się powstrzymałam, aby nie zasalutować.
Kilka minut później chwyciłam trzęsącymi dłońmi tacę z gotowym zamówieniem i niepewnym krokiem ruszyłam w kierunku stolika pana prezesa. Dosłownie dwa kroki przed celem pośliznęłam się. Podczas próby ratowania swojego tyłka przed upadkiem rzuciłam tacę, która upadła na podłogę niedaleko nóg klienta i wylądowałam na kolanach przed mężczyzną z rękoma na jego udach.
Pomimo wstydu – znowu – poczułam ten sam dreszcz co w gabinecie, gdy dotknął mej twarzy. Szybko zabrałam ręce i odsunęłam się, jak tylko złapałam równowagę. W tej samej chwili poczułam wypieki i łzy zaczęły mi się wzbierać w oczach. Mój pierwszy i ostatni dzień w pracy. — Świetnie.
— Przepraszam — powiedziałam przez zaciśnięte gardło.
Tylko tyle udało mi się wydusić przez łzy i szybko zabrałam się za  sprzątanie powstałego bałaganu. Nawet na niego nie patrzyłam, nie miałam odwagi. Czułam ogromne zażenowanie, z całych sił starałam się powstrzymać łzy, które przełykałam, aby tylko żadna nie odważyła się spłynąć po policzku.
Wydawało mi się, że po sytuacji w biurze, nie spotka mnie już taki wstyd, a przynajmniej nie tak szybko. Jednak ten facet pobudzał wszystkie moje pokłady niezdarności, nawet te, o których sama nie miałam pojęcia.
Jeśli wcześniej tliła się we mnie nadzieja, choć naprawdę minimalna, na wyprostowanie i wyjaśnienie poprzedniej sytuacji, tej z rozmowy kwalifikacyjnej, to teraz zalałam ją mocnym strumieniem i ugasiłam bezpowrotnie. Pomimo wszystko odczuwałam coś, co było dla mnie absolutnie niezrozumiałe, dziwną ekscytację.
— B…Ba… Bardzo przepraszam, zaraz przyniosę pańskie zamówienie — wydukałam, nadal na niego nie patrząc. — Oczywiście na koszt firmy — albo mój — pomyślałam.
Gdy już wszystko zebrałam, odważyłam się na niego spojrzeć. Siedział nieruchomo w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawiłam. Nieprzerwanie, ostentacyjnie na mnie patrzył. Obserwował każdy, nawet najmniejszy ruch. Czułam, że płonę od jego niebezpiecznego spojrzenia  ciemnych, hipnotyzujących oczu.
Pomimo iż znajdował się kilka kroków ode mnie, miałam wrażenie, że wszędzie czułam jego dotyk. Całe moje ciało pokryła gęsia skórka, nie byłam pewna czy z zimna, gorąca, wstydu, czy przez napięcie, które się między nami wytworzyło. Poczułam delikatne skurcze w dole brzucha. Moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, jeśli to w ogóle możliwe.
— Chyba straciłem ochotę na kawę… Wystarczająco mnie pani… pobudziła — powiedział bardzo spokojny i pewny siebie, a ja na dźwięk jego głosu o mało nie zemdlałam.
Niski, lekko zachrypnięty głos, jakby długo milczał. Otaczał go niewidzialny ogień, który zdawał się pełznąć w moją stronę i spalał mnie powoli.
— O której kończysz? — spytał, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy, który było mi tak ciężko wytrzymać.
— Dziś mój pierwszy dzień, więc po teatrzyku, jaki zaserwowałam, zapewne skończę, jak tylko przyjedzie szef i się o wszystkim dowie — powiedziałam zawstydzona i spuściłam wzrok na dłonie, mokre i spocone.
— W takim razie zabieram cię na lunch — zakomunikował. Niemal rozkazał.
— Słucham? Myślę, że to nie najlepszy pomysł — odrzekłam ściszonym, niepewnym głosem, jednak trochę z przekorą. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
— Dlaczego? Zabiorę Cię w miejsce, gdzie będziesz mogła zobaczyć, jak PODAĆ klientowi zamówienie w bezpieczny sposób, a nie PODRZUCIĆ — dodał, a ja znów zrobiłam się czerwona, tym razem, ze złości.
— Nie, dziękuję. Obejrzę filmik na YouTube, tak będzie BEZPIECZNIE — odrzekłam z ironią, podkreślając ostatnie słowo.
— Znów mnie pani prowokuje — wstał i podszedł do mnie bardzo blisko.
Nasze twarze dzieliły centymetry. Jego zapach rozchodził się w powietrzu, płynął w moją stronę i otulał wszystkie zmysły, niszcząc powoli  zdrowy rozsądek. Patrzeliśmy sobie w oczy. Jego wzrok zjechał na moje usta, a ja odruchowo przygryzłam wargę, co czyniłam zawsze w stresujących i niepewnych sytuacjach. Zapragnęłam skosztować jego warg.
— A co chciałby pan ze mną zrobić? — wyrwało się z moich ust niespodziewanie. Nie wierzyłam, że zadałam to pytanie.
— Nie chce o tym mówić, chce to zrobić. Pozwól mi, a przekonasz się, co podpowiada mi fantazja — powiedział, niemal wyszeptał. — Lubisz być karana?
— Lubię wyzwania — odpowiedziałam prawie niesłyszalnym głosem.
Nawet mnie nie dotknął, a byłam rozpalona do granic możliwości. Napięcie między nami wzrosło. Miałam wrażenie, że całe moje ciało drży. Jego oczy pociemniały. Niesamowite zestawienie najlepszych cech męskich wywołało ogień między nogami. Z jego spojrzenia biła żądza posiadania, zupełnie jakby nadał sobie prawo do mego ciała. Wyraz jego twarzy mówił, że zdobędzie mnie czy będę się opierała, czy nie, że to nieuniknione, jakby właściwie już nastąpiło.
— Co tu się stało?
Usłyszałam z boku delikatnie podniesiony głos Bena. Natychmiast oddaliliśmy się od siebie i oboje odwróciliśmy głowy w stronę, z której dobiegał dźwięk. Oboje wyglądaliśmy jak oderwani od rzeczywistości.
— J… Ja przepraszam, to był wypadek. Potknęłam się i… — zaczęłam szybko tłumaczyć się przed Benem, ale nagle ktoś mi przerwał.
— To moja wina, nie zauważyłem jej i trąciłem krzesłem — powiedział opanowanym, stanowczym głosem. — Już wszystko pod kontrolą. 
— Co on gadał, ja nie kontrolowałam niczego, wręcz przeciwnie — pomyślałam.
— Mam nadzieję, że nic się panu nie stało? — zapytał Ben.
Udawał powagę, jednak dało się dostrzec przelotny cień uśmiechu, jakby bawiło go to, co zobaczył. Nie mogłam tylko zrozumieć, co mogło być zabawnego w tej całej sytuacji.
— Nie. Wszystko w porządku — powiedział. — Muszę już wracać do pracy.
— Nie zdążył pan zjeść lunchu, proszę złożyć zamówienie, a Amanda dostarczy panu posiłek do biura w ciągu godziny — zaproponował Ben, a ja prawie zabiłam go wzrokiem. — Gdzie pan pracuje?
— Dobrze. Moje zamówienie zostaje niezmienione. Pani Amanda wie, gdzie mnie znaleźć — spojrzał na mnie z delikatnym, zadziornym uśmiechem na ustach zupełnie jakby rzucał mi wyzwanie, po czym zaczął kierować się do wyjścia, nie czekając na odpowiedź moją, ani mojego szefa. Poruszał się tak, jakby świat do niego należał.
Bosko po prostu — pomyślałam. Tego mi jeszcze brakowało. Byłam zła na siebie, że dopuściłam do tak niewygodnej sytuacji, że nie zaprotestowałam. Czułam dziwne, niezrozumiałe podekscytowanie, przecież powinnam zapaść się pod ziemię, a nie cieszyć się na kolejne spotkanie. Nie poznawałam siebie, to przecież nie ja.
— Przepraszam Ben, to naprawdę był wypadek — rzuciłam nieśmiało, nie wiedząc, jakie poniosę konsekwencje.
— Spokojnie, wiem, że masz dziś stresujący dzień — uśmiechnął się do mnie. — załatw tę dostawę i będziemy mieli to z głowy. Pamiętasz, co zamawiał?
Mój przełożony ciągle wydawał się rozbawiony. Nie był zły, a to tego się spodziewałam. Ulżyło mi, że przynajmniej udało mi się zachować pracę, że okazało się, że mój szef to równy gość. Nie przekreśla ludzi z byle powodu, choć to, co zrobiłam, nie byłoby wcale błahym powodem.
— Tak, pamiętam, zaraz to załatwię — rzekłam. — Dziękuję za wyrozumiałość.
— Dorzuć jakiś gratis od firmy. Chociaż jego bonusem będzie twoja obecność — zaśmiał się i puścił do mnie oczko.
— Słucham? — spytałam niepewnie, nie wiedząc, co mógł mieć na myśli.
— Myślę, że wpadłaś mu w oko — uśmiechnął się i wyszedł.
Mhmm… jasne, wpadłam, ale prawie na jego penisa kilka minut wcześniej — odezwała się moja ironiczna podświadomość. Przygotowałam kawę, jagodziankę i sałatę gyros, zapakowałam dokładnie i udałam się do ROUTE AGENCY.

1 komentarz:

  1. Jaki dupek.
    Twoja bohaterka ma na jego widok miękkie nogi i ogień między nimi. Na mnie taki facet działałby zupełnie odwrotnie. Widocznie już dorosłam i jestem za stara na jego słabe próby podrywu.
    W ogóle nie widzę w nim typu męskiego, podczas, gdy Amanda widzi w nim zestawienie najlepszych męskich cech. Widocznie mamy inny gust i coś zupełnie innego uważamy za męskie xD

    OdpowiedzUsuń